Tytuł:
„Płonący
Świat"
Autor:
Isaac Marrion
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Data
wydania: 24.10.2017
Wydawnictwo:
Replika
Liczba
stron: 431
Moja
ocena: 8/10
"–
Plaga nie daje nieśmiertelności – mamroczę, nie kierując swoich
słów do nikogo konkretnego. – Nie podtrzymuje życia. Jedynie
przedłuża śmierć."
Zdaję
sobie sprawę, iż już mnóstwo innych blogerów/bookstagramerów
wypowiadało się o tej pozycji. Jednak robili oni to krótko przed
lub po premierze, a ja robię to ponad miesiąc po.
Warto
na samym początku zaznaczyć, iż Płonący Świat jest to
kontynuacja książki o zombie Wiecznie Żywy. Z początku
trudno było mi się wbić w tę historię, ale jako kotś kto
uwielbia zombie w różnorakich wydaniach (przez poważne jak w World
War Z, The Walking Dead, przez klasyki jak w Świt Żywych
Trupów, po całkiem groteskowe jak w Z Nation czy też
iZombie) wreszcie mi się udało. Już po parunastu stronach
zakochałam się w narracji R – czyli pierwszego zombie, który
"powórcił" do świata ludzi. Bardzo dobrze jest pokazane
to, że R nie zna swojej przeszłości, a przynajmniej do pewnego
momentu nie może jej sobie przypomnieć. Ponad to R ma wciąż
problemy ze swoim uczłowieczeniem i wciąż ma wiele pracy nad sobą,
ale muszę Was zapewnić, że idzie mu to co raz lepiej.
"Nie
sypiam za dobrze. Nie wychodzi mi to. Sen to zawieszenie broni z
życiem, a ja nie ufam swojemu oponentowi. Leżę rozbudzony przez
całą noc i spodziewałem się zasadzki. W moich martwych czasach
sen oznaczał leżenie na podłodze i gapienie się w sufit w próbach
poskładania rozpadającej się podświadomości. Obywałem się bez
niego całymi miesiącami, a gdy nadchodził, to zawsze była
potworna zapaść. Żadnego spokojnego opadania do miękkiego łóżka,
razem z książką i kubkiem rumianku; bardziej jak niespodziewany postrzał w kolano posyłający mnie na ziemię, redukujący mnie do
zaskoczonej i przerażonej kupki mięsa."
Po
za oczywistym narratorem w postaci R (czyli JA) mamy
również narrację MY czyli, jako to jest określane
"księgi i spis wszytskiego". I uważam, że to wprowadza
super podgląd na to co dzieje się nie tylko z głównymi
bohatermai, ale również ze światem zewnętrznym. Bo tak się
składa, iż po za R pojawia się również Julie, ukochanego naszego
zresocjalizowanego zombie, a także Nora, jej najlepsza przyjaciółka,
Marcus, czyli najlpeszy przyjaciel R oraz tajemniczy Abram.
Cała
grupa, chcąc też czy nie, jest zmuszona do wyruszenia w morderczą
i niekiedy zabójczą podróż po martwej Ameryce. Muszą uciekać i
to jaki najszybciej, ale bądźmy szczerzy, jaka podróż w świecie
post–apokaliptycznym może skończyć się dobrze? Albo chociaż
przebiec bez żadnego problemu? Otóż to.
"Moja
odraza do świata jest tak głęboka, że część mnie tonie w niej
niemal
niezauważalnie."
Isaac
Marion po raz wtóry pokazuje klasę i przedstawia nam zdezelowaną
Amerykę o jakiej nam się nie śniło. Styl jest lekki i
zdecydowanie świat przedstwiony jest o niebo lepszy niż w pierwszym
tomie. To nie jest już nieosiągalne marzenie amerykańskie –
teraz to już rzeczywisty koszmar. Wojna o przetrwanie gatunku
ludzkiego trwa, a choroba/wirus zombie, mimo, że wielu martwych
"wróciło" wciąż jest poważnym problemem i zbiera
potężne żniwo. Podoba mi się w tej historii, że nie jest ona
cukierkowa. Jest w niej miłość, różnoraka, ale przede wszystkim
jest tutaj wola walki o przetrwanie i pokazanie świoatu, ze możemy
w końcu spuściś gardę. Chociaż na chwilę. Żebyśmy sobie
zaufali.
"Chcę
mieć boga, żeby go przeklnąć. Wezmę któregokolwiek, wezmę
wszystkich; będę wrzeszczał i przeklinał, aż uciszy mnie piorun.
Ktoś musi odpowiedzieć za tak straszne okrucieństwo, tak
obłąkańczą torturę. Ale dobijam się do pustego domu. Jesteśmy
tylko my."
Płonący
Świat
to nie tylko książka z którą powinien zapoznać się każdy
zombie-freak. To książka o podróży po krainie zniszczonych
marzeń, w świecie tak okrutnym i pełnym odrażających stworzeń,
że jedyne co powinniśmy chcieć to zmienić swoje zachowanie.
Właśnie teraz. To książka, która pokazuje, że najgorszym
stworzeniem, które istnieje to sam żywy człowiek. I nawet jeśli nie darzycie zombie sympatią to, przeczytajcie tę pozycję ze względu na naprawdę błyskotliwe dialogi R z różnymi członkami grupy.
"Trudno
jest być żywym. Być człowiekiem – jeszcze trudniej."
Chciałabym
również podziękować Wydawnictwu Replika za egzemplarz recenzencki
– ucieszyło to moje w połowie–zombie–serce. Moc uścisków!
Treść:
9/10
Styl:
9/10
Okładka:
7/10