19:43

[7.] November 9 - Colleen Hoover

[7.] November 9 - Colleen Hoover




Tytuł: „November 9”

Autor: Colleen Hoover

Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski

Data wydania: 2016

Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 327

Moja ocena: 8/10





„W zeszłym roku opuściłaś mnie, zabierając mi serce i duszę. Wiem, że nigdy ich nie odzyskam. Możesz je zatrzymać.”


Ile śmierci jest w stanie znieść jeden człowiek? Ile bólu i cierpienia go czeka po drodze? Cóż, prawdopodobnie tyle ile potrafi zmieścić miłości w sobie do drugiego człowieka. 


Ben i Fallon po raz pierwszy spotykają się 9 listopada całkiem przypadkiem. (Nie, wcale nie.) Ona jest na spotkaniu ze swoim ojcem, a on po prostu ratuje ją w kryzysowej sytuacji. I na tym mogłoby się to wszystko zakończyć, ale jest zupełnie inaczej.


„Zamykam oczy. Ten, kto powiedział, że prawda boli, był optymistą.
Prawda jest potwornie bolesną mendą.”


Od słowa do słowa dwójka bohaterów zawiera ze sobą układ – będą spotykać się co roku, dokładnie 9 listopada, wypełniając swoje zadania domowe, a on dodatkowo będzie pisał książkę o nich. Brzmi dobrze, czyż nie?


Ben to chłopak, który nie ma ojca od zawsze, a jego matka również niedawno zmarła. Jest na dnie, ale konsekwentnie stara się od niego odbić. Chociaż tutaj większe brawa należą się dwójce jego braci, którzy pomagają mu w tym.


Fallon to dziewczyna, która przeżyła pożar w domu swojego ojca, co rujnuje jej karierę aktorską, jednak czy na pewno? Pewność siebie w jej słowniku już nie funkcjonuje, a otoczenie miasta aktorów i sław nie pomaga jej w niczym, dlatego postanawia wyjechać na drugi koniec kontynentu.


Kiedy znajdujesz miłość, to ją trzymasz. Chwytasz ją obiema rękami i ze wszystkich sił starasz się jej nie wypuścić. Nie możesz tak po prostu odjechać, licząc, że przetrwa, aż będziesz na nią gotowa.


I spotykają się tak co roku, z większymi lub mniejszymi problemami, ale to robią. I ranią się wzajemnie, a zarazem ratują przed upadkiem w jeszcze większą przepaść. Czy jest to opowieść o miłości? Cóż, tak, nie mogę temu zaprzeczyć. Jednak według mnie jest to opowieść o bólu, smutku i radzeniu sobie z utratą ukochanych nam osób


Potrzebowałam niecałych 24 godzin (a nawet mniej, jeżeli odejmiemy 6 godzin snu) na przeczytanie taj historii. Raczej nie jest to dużo, ale w dziwny sposób nie potrafiłam się oderwać od tejże lektury. I chociaż jest to pierwsza książka autorstwa Hoover, którą przeczytałam .wielkim prawdopodobieństwem jest to, iż zaopatrzę się w kolejne jej książki. 


Styl autorki jest lekki, aczkolwiek niekiedy niektóre porównanie powodują, iż w mojej głowie podświetla się napis infantylność. Ach, no i nie zapominajmy, że November 9 jest pisany w pierwsze osobie. Nie ma jako-tako narratora, od czego zdecydowanie odwykłam. Sama nie wiem kiedy po raz ostatni czytałam książkę z narracją pierwszoosobową. 


I za każdym razem gdy tylko czytałam imię Fallon, to głosik w mojej podświadomości wykrzykiwał Jimmy! 


Treść: 8/10 

Styl: 9/10

Okładka: 10/10 (Szczególnie ta nowa szata graficzna! Prześliczna!)
 

23:59

[6.] Charlie - Stephen Chbosky

[6.] Charlie - Stephen Chbosky


Tytuł: „Charlie” 

Tytuł oryginalny: The Perks of Beinmg a Wallflower

Autor: Stephen Chbosky

Tłumaczenie: Joanna Schoen

Data wydania: 2011

Wydawnictwo: REMI

Liczba stron: 218

Moja ocena: 8/10




To nie jest kolejna zwykła książka dla nastolatków. To nawet nie jest pozytywna książka ukazująca jedynie tęczę i jednorożce. Ba! Ta opowieść jest starsza niż nie jedno z was, jeżeli o to chodzi, bo chociaż została napisana w 1999 to narracja jest z 1991. To książka, która pokazuje jak nastolatek po wielu latach od traumatycznych przeżyć radzi sobie w życiu. Jednak czy aby na pewno słowo radzi jest tutaj odpowiednie?


„Chciałbym Ci opowiedzieć o moim życiu. Wiesz, jeśli chodzi o mnie, to czasem jestem szczęśliwy, a czasem smutny, i ciągle się zastanawiam jak to możliwe.”


Charlie to młody chłopak, który właśnie poszedł do szkoły średniej. Od samego początku wiemy, że miał on przyjaciela Michaela, który popełnił samobójstwo, a główny bohater sam nie umiał sobie z tym poradzić. Jednak gdy tylko zaczyna się nowy rok szkolny wie, że musi dać radę – jak nie dla siebie to dla zmarłego przyjaciela, dlatego pisze do nieznajomego listy w których opisuje wszystko.


Chłopak jest bardzo uczuciowy, a raczej – wrażliwy ponad miarę. Ma chyba serce trzy razy większe niż przeciętny człowiek i gdy czyta się o tym co zrobił, co się stało i jak to wszystko na niego wpłynęło nabiera się ochoty by obronić go. Wziąć go pod skrzydła i ukryć przed okrutnym i złym światem. 


„… przyjmujemy miłość, jeżeli sądzimy, że na nią zasługujemy.”


Charlie opowiada o tym jak poznał Patricka, Sam, Mary Elizabeth,a potem Boba i innych – chłopaków i dziewczęta. Pisze o tym jak się z nimi bawił, jak pił, palił i uczestniczył w przedstawieniach dotyczących Rocky Horror Picture Show, a także o tym jak jego nauczyciel od Angielskiego daje mu dodatkowe książki do czytania i prosi o pisanie opinii tudzież refleksji dotyczących przeczytanej lektury. Jednak w Charliem jest jakaś ciemność, coś co nie pozwala mu ruszyć do przodu z całej siły, coś co go blokuje, coś go niszczy i uniemożliwia funkcjonowanie.


„Coś jest ze mną bardzo nie tak, ale nie mam pojęcia co.”


Z początku wydaje się tylko smutną opowieścią o chłopaku, który jest podłamany, bo stracił przyjaciela. Lecz potem wychodzi coś innego na wierzch, coś bardziej gorszącego i niszczącego czytelnika niż możecie sobie wyobrazić. To nie jest tylko smutna historia, ona jest mroczna i łamiąca serce gdy tylko czytający sobie uświadomi co jest grane. A grane jest dużo, szczególnie między wierszami.


„Nie wiem, co się dzieje. Jedyną rzeczą, która chroni mnie przed załamaniem, jest pisanie tych bzdur.”


Kto powinien przeczytać książkę? Każdy. Bo chociaż książka nie należy jakoś do najwyższych lotów to ma się wrażenie jakby czytało się wręcz wyrwaną rzeczywistość i napisaną przez kogoś kto miał sytuacje typu „okruchy życia”. Ta książka nie wzrusza – co to, to nie – ale za to paraliżuje i niszczy plany na resztę dnia/wieczora, bo nie sposób oderwać myśli od rzeczy rozgrywających się w świecie Charlie’ego. 


Swoją drogą - film też jest dobry, dlatego polecam ekranizację książki, jednak tym razem - chusteczki to element niezbędny. 


Treść: 9/10
Styl: 8/10
Okładka: 6/10

22:23

[5.] Załącznik, Rainbow Rowell

[5.] Załącznik, Rainbow Rowell



Tytuł: „Załącznik”

Autor: Rainbow Rowell


Tłumaczenie: Magdalena Słysz


Data wydania: 2016


Wydawnictwo: HarperCollins Polska


Liczba stron: 413


Moja ocena: 9/10






Jest on – Lincoln – który pracuje w tej gazecie tylko jako „administrator bezpieczeństwa danych”. Jest młodym mężczyzn z lekko złamanym sercem, na nowo mieszkającym z mamą i wysłuchującym zażaleń na własną osobę od swojej siostry, Evie. Wciąż narzeka na swoją pracę, ale mimo głosów od siostry, matki i przyjaciół z weekendowych rozgrywek nad D&D nie rezygnuje, bo musi czytać właśnie te e-maile.


Jest ona – Beth – której dotyczą właśnie te e-maile, a co więcej: jest ona jedną z współautorek tych wiadomości. Jest prawie w wieku Lincolna, ma chłopaka Chrisa, który jest znudzoną/zmęczoną gwiazdeczką rocka. Jest też krytykiem filmowym z wysublimowanym kobiecym spojrzeniem na produkcje. Pewnego razu zauważa „fajnego faceta”, który urzeka ją swoim byciem, tak po prostu.


On – zakochał się w jej słowach pisanych.


Ona – zakochana w tym jak wygląda. Chyba. Po za tym, ma chłopaka, ok?


Oboje mają problem – jak zagadać. Ona nie może, „mam przecież chłopaka”, a on co ma powiedzieć? „Wiem, że o mnie piszesz z Jennifer, czytałem wszystkie wasze e-maile i też cię bardzo lubię, ucieknijmy razem ku wschodzącemu słońcu”? Prawdopodobnie zamiast wpaść mu w objęcia chwyciłaby za telefon stacjonarny z zamiarem skontaktowania się z najbliższym zakładem psychiatrycznym, bo możliwe, że uciekł im jedne z pacjentów.


Powiem szczerze – uwielbiam Rainbow Rowell, sama nie wiem dlaczego. Może to za lekkość jej słów, czy to, że tak umiejętnie potrafi sprawić, iż czytelnik z łatwością wchodzi i wychodzi z tej historii. Z samego początku utożsamiałam się z Lincolnem – jest lekko zagubioną postacią, smutną, ale znającą się na rzeczy. Podoba mi się to jak te dwie postacie spotkały się – w sensie jak główny bohater spotkał Beth. Przywodzi mi to na myśl „S@motność W Sieci” Pana Janusza Leona Wiśniewskiego. Nie wiem – może pani Rainbow lekko się ta historią zainspirowała, tego nie wiadomo. 


Jednak wiem jedno – jeżeli chcecie coś lekkiego, z poczuciem humoru to ta książka jest dla was. Najdziwniejsza historia romantyczna, jaką było mi dane przeczytać od dawna. W dodatku wszystko odbywa się na przełomie roku milenijny – to jest 2000. Nowy rok, ba!, nowy wiek – nowa ja, prawda? 


Tak więc? Jesteście zainteresowani jak to wszytsko się potoczy? Jak złączą się losy Beth – Ja – Tylko – Patrzę oraz Lincolna – Ja – Tylko – Czytam – E-maile? Wystarczy, że sięgniecie po książkę, naprawdę warto. Szczególnie, że pogoda za oknem idealnie nastraja do takich historii.


Po za tym – okładka jest prosta, pastelowa i cudowna – jak możecie jej odmówić?





Treść: 8/10 


Styl: 9/10


Okładka: 11/10

12:58

[4.] Cztery, Veronica Roth

[4.] Cztery, Veronica Roth
Tytuł: „Cztery”



Tłumaczenie: Marta Czub


Data wydania: 2014


Wydawnictwo: Amber


Liczba stron: 301


Moja ocena: 7/10




 



„Nie ma bezpiecznych miejsc, bezpiecznych prawd, bezpiecznych sekretów.”




Tobias chce zmienić swoje przeznaczenie, ba! – on chce zmienić swoje dotychczasowe swoje życie, przez ucieczkę od swojego tyrana. Chłopak nie wiele myśląc (a raczej – myśląc zbyt wiele) wybiera Nieustraszoność jako bezpieczną przestrzeń dla jego i jego sekretów. Jednak w najbardziej bezwzględnej frakcji nie ma litości i bezpieczeństwa dla cudzych tajemnic.




Tobias Eaton jest synem jednego z liderów Altruizmu, a mimo to porzuca swoją starą frakcję na rzecz zdrowego życia. Trafia do Nieustraszoności, gdzie pierwszy raz od lat pojawił się transfer z innej grupy społecznej niż Prawi czy Erudycji jak było do tej pory. 




„Mam taką teorię, że bezinteresowność i odwaga wcale nie są bardzo od siebie odległe. (…) Przez całe życie uczysz się rezygnować z samego siebie, więc kiedy stajesz w obliczu niebezpieczeństwa, odruchowo nie myślisz o sobie. Równie dobrze mógłbym należeć do Altruizmu.”




Tobias aby zostać pełnoprawnym członkiem swojej nowej frakcji musi przejść szkolenie – niczym Tris – i zmierzyć się ze wszystkim swoimi słabościami. Począwszy od zajęć siłowych, przez walkę wręcz, a na krajobrazach strachu kończąc. To wtedy też, Tobias zamienia się w legendarnego Cztery. Bo, z tego co już wiemy z dalszych części, chłopak ma tylko (aż?) c z t e r y lęki. Wtedy też pozostali transferzy, którzy do tej pory pogardzali chłopakiem, odczuwają do niego wszelki respekt. Cztery stał się najlepszy w swojej grupie, tak, że z końca grupy dotarł aż na podium gdzie zdobył uznanie swojej grupy jak i liderów Nieustraszoności.




„Panika i przerażenie to nie jedyne rodzaje strachu. Są głębsze odmiany, dużo potworniejsze. Takie jak groza i głęboki, wszechogarniający lęk.”




Tobias, czy też Cztery, zdobył coś więcej niż uznanie – zdobył pierwszych w życiu przyjaciół, którzy wspierali go na każdym kroku, a prawdopodobnie, gdyby zaszła taka potrzeba, oddaliby za niego życie. A gdyby tego było mało to nieżyjąca matka wraca do żywych – i dodatkowo miesza synowi w głowie. 

Jak poradzi sobie z tym wszystkim Cztery, gdy za chwilę ma poznać miłość swojego życia? 

Jak postąpi zanim pozna Tris? Tego dowiecie się czytając prequel serii Niezgodna.




„Nie jestem już dzieckiem, żeby potrzebować pocieszenia. Nie jestem już dzieckiem, żeby wierzyć, ze wszystko się ułoży.”




Co też mogę powiedzieć na temat tego przed-seryjnego utworu? Na pewno to, że cieszę się, iż pani Roth porzucił swój pierwotny zamysł wpierw wydania tego. Książka Cztery to dobry prequel serii, ale ewidentnie widać, iż jest pisany na fali popularności serii Niezgodnej co, aż zbytnio razi w oczy. Z całą moją sympatią do postaci Tobiasa, powiem, że naprawdę dobrze się to czytało. Cieszyłam się czytając to jak z Sztywniaka staje się Cztery, a następnie Tobiasem. Ta metamorfoza i ewolucja postaci raduje moje skołatane serce. Jednak, naprawdę, irytuje mnie świadomość, że historia ta została wydana jedynie dlatego, by zarobić więcej. To jedyny ból mojej duszy. Ach, no i nie zapominajmy o tym, że konieczne było pokazanie tego jaka to Tris jest przewspaniała dla Tobiasa. (Tak, zdaję sobie sprawę, że nie powinnam ironizować w recenzji, ale naprawdę nie mogę się powstrzymać.) Czy warto czytać według mnie? Dla fanów serii – owszem, ale jako ostatnia książka. Dla ludzi postronnych – owszem jednak najlepsze są okresy: Transfer, Nowicjusz oraz Syn. Jeżeli ktoś nie potrafi zdzierżyć odrobiny M. Sue w portkach tudzież panny Tris – radzę odpuścić sobie ostatni okres tj. Zdrajca.




Treść: 7/10

Styl: 8/10

Okładka: 10/10
Copyright © 2016 Mycha czyta i recenzuje , Blogger