Tytuł: „Załącznik”
Autor: Rainbow Rowell
Autor: Rainbow Rowell
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Data wydania: 2016
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 413
Moja ocena: 9/10
Jest
on – Lincoln – który pracuje w tej gazecie tylko jako „administrator
bezpieczeństwa danych”. Jest młodym mężczyzn z lekko złamanym sercem, na nowo
mieszkającym z mamą i wysłuchującym zażaleń na własną osobę od swojej siostry,
Evie. Wciąż narzeka na swoją pracę, ale mimo głosów od siostry, matki i
przyjaciół z weekendowych rozgrywek nad D&D nie rezygnuje, bo musi czytać właśnie te e-maile.
Jest
ona – Beth – której dotyczą właśnie te e-maile,
a co więcej: jest ona jedną z współautorek tych wiadomości. Jest prawie w wieku
Lincolna, ma chłopaka Chrisa, który jest znudzoną/zmęczoną gwiazdeczką rocka.
Jest też krytykiem filmowym z wysublimowanym kobiecym spojrzeniem na produkcje.
Pewnego razu zauważa „fajnego faceta”, który urzeka ją swoim byciem, tak po
prostu.
On
– zakochał się w jej słowach pisanych.
Ona
– zakochana w tym jak wygląda. Chyba. Po za tym, ma chłopaka, ok?
Oboje
mają problem – jak zagadać. Ona nie może, „mam przecież chłopaka”, a on co ma
powiedzieć? „Wiem, że o mnie piszesz z Jennifer, czytałem wszystkie wasze
e-maile i też cię bardzo lubię, ucieknijmy razem ku wschodzącemu słońcu”?
Prawdopodobnie zamiast wpaść mu w objęcia chwyciłaby za telefon stacjonarny z
zamiarem skontaktowania się z najbliższym zakładem psychiatrycznym, bo możliwe,
że uciekł im jedne z pacjentów.
Powiem
szczerze – uwielbiam Rainbow Rowell, sama nie wiem dlaczego. Może to za lekkość
jej słów, czy to, że tak umiejętnie potrafi sprawić, iż czytelnik z łatwością
wchodzi i wychodzi z tej historii. Z samego początku utożsamiałam się z Lincolnem
– jest lekko zagubioną postacią, smutną, ale znającą się na rzeczy. Podoba mi
się to jak te dwie postacie spotkały się – w sensie jak główny bohater spotkał
Beth. Przywodzi mi to na myśl „S@motność W Sieci” Pana Janusza Leona
Wiśniewskiego. Nie wiem – może pani Rainbow lekko się ta historią
zainspirowała, tego nie wiadomo.
Jednak
wiem jedno – jeżeli chcecie coś lekkiego, z poczuciem humoru to ta książka jest
dla was. Najdziwniejsza historia romantyczna, jaką było mi dane przeczytać od
dawna. W dodatku wszystko odbywa się na przełomie roku milenijny – to jest
2000. Nowy rok, ba!, nowy wiek – nowa ja, prawda?
Tak
więc? Jesteście zainteresowani jak to wszytsko się potoczy? Jak złączą się losy
Beth – Ja – Tylko – Patrzę oraz Lincolna – Ja – Tylko – Czytam – E-maile? Wystarczy, że sięgniecie po książkę, naprawdę warto.
Szczególnie, że pogoda za oknem idealnie nastraja do takich historii.
Po
za tym – okładka jest prosta, pastelowa i cudowna – jak możecie jej odmówić?
Treść:
8/10
Styl:
9/10
Okładka:
11/10