17:15

[3.] Tatusiu proszę nie, Stuart Howarth

[3.] Tatusiu proszę nie, Stuart Howarth


Tytuł: „Tatusiu proszę nie”



Tłumaczenie: Maria Frączak



Data wydania: Warszawa 2006



Wydawnictwo: Hachette Polska



Liczba stron: 240






Piszę tę recenzję, tylko po to, by ktokolwiek z was zechciałby chociaż sięgnąć po tę historię. Po książkę, która niejednokrotnie niszczyła moje serce na setki, tysiące, a nawet miliony kawałeczków. Po historię prawdziwą, napisaną przez mężczyznę, który wszystkiego tego doświadczył gdy był małym dzieckiem. Książka absolutnie nie jest wesoła, w końcu jest autobiografią maltretowanego i molestowanego dziecka…



Stuart za dziecka, żyjąc wraz z matką oraz ojczymem, a także z rodzeństwem miał jedno marzenie – chciał, aby ktoś go pokochał. Chciał miłości, niczego więcej.  Jednak dzień za dniem uświadamia mu, że on nie jest „godny” tego, aby (według paroletniego chłopca) ojciec go pokochał. Co więcej – codziennie jest maltretowany, poniżany, a potem molestowany.



Główna postać nie jest sama w tym piekle, bo również jego rodzeństwo w tym tkwi po uszy, a w tym niepełnosprawna siostra. I nikt nie umiał im pomóc, do czasu… Aż w w końcu ojczym ich opuścił, a policja zapewniła psychologa, niestety tylko dla dziewczynek, bo to przecież one były najbardziej poszkodowane…



Gdy Stuart osiągnął wiek pełnoletni, i „jako-tako” ułożył swoje życie to wszystko nie dawało mu spokoju. Chciał wiedzieć, dlaczego jego ojczym nigdy go nie pokochał jak prawdziwego syna. I właśnie to wydarzenie, na skutek złego przypadku powoduje, że Stuart ląduje w więzieniu. 



Ta książka, czy raczej: te zapiski, to terapia Stuarta. To dzięki nim może sam sobie pomóc z przeszłością. Do tej pory o wszystkich tych wydarzeniach wiedział on, oraz jego psycholog więzienny, który zasugerował mu spisanie tego wszystkiego. 





Mam nadzieję, że moja historia, chociaż pełna bólu i rozpaczy, niesie też pewne przesłanie. Mimo przeciwności losu, tragedii i — zdawałoby się — sytuacji bez wyjścia dla dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych zawsze istnieje nadzieja na lepsze życie. Dzięki pomocy troskliwych, życzliwych i kochających ludzi.





Kto powinien przeczytać ją? Zdecydowanie każdy. Co prawda, nie każdy lubi książki, o tematyce typowej dla „okruchy życia”, ale ona jest warta polecenia. Chociażby by zobaczyć, jak same akty molestowania czy maltretowania małego chłopca w dzieciństwie wpływają później na dorosłego człowieka.





A ja? Ja przez większość książki byłam zalana łzami, i czułam się totalnie beznadziejnie. I może to tylko wewnętrzny mój pedagog się we mnie odzywa, a może to moralność, którą podobno ma każdy, ale… takie rzeczy nie powinny mieć nigdy miejsca. I nie życzyłabym takich przeżyć nawet mojemu najgorszemu wrogowi.

20:39

[2.] Niezgodna. Veronica Roth.

[2.] Niezgodna. Veronica Roth.


Tytuł: „Niezgodna”


Tłumaczenie: Daniel Zych


Rok wydania: 2012


Wydawnictwo: Amber


Liczba stron: 351


Moja ocena: 8/10






„Frakcja ponad krwią”


Altruizm to przeciwieństwo egoizmu. Erudycja to przeciwieństwo niskiego ilorazu inteligencji, czyli głupoty. Prawość (czy też prawdomówność) jest zaprzeczeniem taktowności  (czy nieuczciwości). Serdeczność stoi po drugiej stronie braku współczucia.  Natomiast Nieustraszoność to brak strachu. Tak teraz wygląda Chicago. Społeczeństwo zostało podzielone na pięć frakcji, a młodzi ludzie po ukończeniu 16 roku życia maja prawo wybrać sobie pasującą im frakcję – oczywiście, jeżeli przeszli jednoznacznie test przynależności. Beatrice właśnie ma dokonać wyboru, ale to nie jest takie proste.




„Wybór należy teraz do mnie, bez względu na test. 
Altruizm, Nieustraszoność, Erudycja. 
Niezgodność.”




Główna bohaterka już od początku ma pod górkę. Wychowała się w Altruizmie, ale mimo starań „bycia dobrą córką”, nie może tam zostać. To znaczy – może, ale test pokazał, że ma jeszcze dwie inne opcje. Jednak nie może tego powiedzieć nikomu. Jej niezgodność jest niebezpieczna dla społeczeństwa. Czy Belatrice będzie taka jak chce jej rodzina?




„Jestem samolubna. Jestem odważna.”




Belatrice, mimo tego, że jej brat, Caleb, chwilę przed nią, opuścił rodzinę, robi dokładnie to samo. Wybiera Nieustraszoność. Jednocześnie zmienia swoje imię na krótki: Tris. Zrywa wszelkie powiązania z rodzinną frakcją. Jest odważna, chce zmieniać świat, ale musi równocześnie pokonać swoje największe słabości. Musi powalczyć ze swoimi lękami, bo w innym przypadku zginie. I to dosłownie. 


Od tego momentu, gdy wybrała rozważone kamienie ponad szare kamienie, musi starać się ze wszystkich sił. Musi pokazać innym, że mała i drobna dziewczynka, którą jest, potrafi o siebie zadbać i pokonać innych. Musi to zrobić, bo w innym przypadku czeka ją życie jako bezfrakcyjna.



I to robi. Walczy w ręcz, rzuca do celu nożami, strzela z pistoletów, zdaje (ledwo) kolejne testy sprawnościowe. Udaje jej się wbrew nieprzychylności Erica i Petera. Pnie się powoli na tabeli, by być powyżej czerwonej kreski. Jest konsekwentna, ale również nieuważna – liderzy nieustraszoności zauważają jej nagłą zmianę. Jak taki mały i drobny człowieczek potrafi pokonać wszystkich, szczególnie na drugim etapie, związanym z elementarnymi strachami?




„Uznajemy zwyczajne akty męstwa, odwagę, która każe jednej osobie stanąć w obronie drugiej.”




Tris jest w niebezpieczeństwie, ale nie jest sama, bo ma przyjaciół w postaci: Cztery, Christiny, Caleba, Willa, a nawet Ala oraz Uriaha. Altruizm jest w Niebezpieczeństwie. A to wszystko dlatego, że w mieście coraz więcej Niezgodnych. A miasto nie może pozwolić im żyć.





Na koniec – parę słów ode mnie. Gdybym miała oceniać postaci i miałabym wybrać moich ulubieńców to zdecydowanie bym wykrzyknęła Tobias! Uriah! (A nawet Caleb)! Sama ta historia, pierwsza część Trylogii Niezgodnej potwornie kojarzy mi się z Igrzyskami Śmierci. Jak dla mnie, walka Tris od tej walki Katniss różni się tym, że panna Pior ma bardziej cywilizowane warunki. Obie walczą ze systemem, prawda? Jednak na korzyść Tris przemawia to, że ona sama nie jest tak męcząca, jak Katniss. Można do niej poczuć sympatię nie podszytą niczym w stylu współczucia, bo wychowała się w złej rodzinie i w ubóstwie. I to właśnie przemawia na jej korzyść. 


No i oczywiście – humor! W większości czarny humor panuje w Niezgodnej, ale jest on na tyle dobry, że nie sposób go odrzucić. 


Jeżeli lubicie historie które są postapokaliptycznymi historiami – to Trylogia Niezgodna jest w sam raz dla was. 


Jeżeli nie polubiliście Igrzysk, to – ku przestrodze – radzę ominąć tę historię.


Treść: 8/10
Styl: 8/10
Okładka: (oryginalna) 10/10, (filmomowa) 5/10




„- Ćmy – ożywia się Will. – Boisz się ciem?

- Nie, tylko chmar ciem – burczy Christina. […]

- Przerażające – mamrocze Will z żartobliwą powagą. – Oto moja dziewczyna. Twarda jak bawełniana kulka.”


00:39

[1.] Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno, Kristy Moseley.

[1.] Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno, Kristy Moseley.


Tytuł: „Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno”

Autor: Kristy Moseley 


Tłumaczenie: Magdalena Krysiuk


Data wydania: 2016


Wydawnictwo: HarperCollins Polska


Liczba stron: 359


Moja ocena: 4/10






Amber oraz jej starszy o dwa lata brat, Jake, mieli paskudne dzieciństwo. Ojciec rodzeństwa nie był najmilszym człowiekiem na ziemi. Ba! Był prawdopodobnie najgorszą postacią jaką kiedykolwiek można spotkać. Jednak po traumatycznych przeżyciach zostało jedynie bolące wspomnienie. Jednak, czy aby na pewno?



„Wiedziałam, że nie powinnam liczyć na szczęśliwe zakończenie. 
Nigdy by ono nie nastąpiło.”





Dziewczyna nie do końca pozbyła się swoich wspomnień o ojcu tyranie – do tej pory ma problem, gdy ludzie ją dotykają. Wręcz dostaje ataków paniki na samą myśl o ludzkim dotyku. Jedynie kto może ją dotykać to jej mama, brat, oraz, no cóż, tytułowy chłopak skradający się przez okno, Liam. Tenże Liam to najlepszy przyjaciel Jake’a, a także osobisty odganiacz złych snów Amber.





„Kiedy wcześniej poczułam jego ramiona wokół mnie, czułam się jakbym była w domu,  
 a moja panika zaczęła ustępować. Czułam, że dopóki będzie ze mną, 
wszystko będzie w porządku.”





Liam już od ponad ośmiu lat, co noc, wchodzi przez okno Amber, aby ta mogła spokojnie spać. Jednak nikt o tym nie wie, a sama Amber nie wie co myśleć. Za dnia Liam jest dupkiem, który nie stroni od kobiecych wdzięków. A w nocy? W nocy Liam, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, staję się kochającym, opiekującym chłopakiem. Staje się barierą i schronieniem Amber przed złem całego świata. Czy jest jakaś szansa, aby miedzy Amber oraz Liamem powstała głębsza relacja? A co na to jej wiecznie opiekuńczy i broniący jej brat, Jake?





„Wtuliłam się w niego i zanim zapadłam w sen bez koszmarów, usłyszałam 
jak szepcze „kocham cię”.”




Jednak świat nie jest dla Amber łaskawy i co chwilę rzuca jej, oraz jej nadopiekuńczemu bratu Jake’owi kłody pod nogi. Jak potoczą się losy szesnastolatki, jej pierwszego chłopaka oraz jej brata? Żeby się tego dowiedzieć musicie sięgnąć po tę książkę.




Ode mnie, tak szczerze, prosto z serca powiem tak: do połowy czytania, czułam się jakbym czytała „typowe fanfiction” z portalu wattpad.com. I nie jest to komplement, niestety. Jednakże – a co – im dalej czytałam treść książki, tym trudniej było mi się oderwać. I chociaż ma się wrażenie, jakby Amber była lekko pokrzywdzoną tzw. Mary Sue, to odczuwa się do niej sympatię. (Nawet, jeżeli w pewnym momencie można już przewidzieć „co też zaraz nastąpi”.) A co do męskich postaci – Jake’a i Liama? Naprawdę super stworzone charaktery. Daję za to plusika. I za niektóre odzywki między całą trójką, bo naprawdę można zacząć uśmiechać się jak psychopata. Nawet w komunikacji publicznej. Jednak to nie jest wystarczający powód by oceniać ją jako "bardzo dobrą" lub tez "dobrą" książką. Jest przeciętna, a Amber, ach, jako główna bohaterka irytuje i naprawdę czasami postępuje totalnie infantylnie.


Treść: 5/10

Styl: 6/10
Okładka: 10/10


 
Copyright © 2016 Mycha czyta i recenzuje , Blogger