Tłumaczenie: Marta Czub
Data wydania: 2014
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 301
Moja ocena: 7/10
„Nie ma bezpiecznych miejsc, bezpiecznych prawd,
bezpiecznych sekretów.”
Tobias chce zmienić swoje przeznaczenie, ba! – on chce
zmienić swoje dotychczasowe swoje życie, przez ucieczkę od swojego tyrana.
Chłopak nie wiele myśląc (a raczej – myśląc zbyt wiele) wybiera Nieustraszoność jako bezpieczną
przestrzeń dla jego i jego sekretów. Jednak w najbardziej bezwzględnej frakcji nie
ma litości i bezpieczeństwa dla cudzych tajemnic.
Tobias Eaton jest synem jednego z liderów Altruizmu,
a mimo to porzuca swoją starą frakcję na rzecz zdrowego życia. Trafia do
Nieustraszoności, gdzie pierwszy raz od lat pojawił się transfer z innej grupy społecznej
niż Prawi czy Erudycji jak było do tej pory.
„Mam taką teorię, że bezinteresowność i odwaga wcale
nie są bardzo od siebie odległe. (…) Przez całe życie uczysz się rezygnować z
samego siebie, więc kiedy stajesz w obliczu niebezpieczeństwa, odruchowo nie
myślisz o sobie. Równie dobrze mógłbym należeć do Altruizmu.”
Tobias aby zostać pełnoprawnym członkiem swojej
nowej frakcji musi przejść szkolenie – niczym Tris – i zmierzyć się ze wszystkim
swoimi słabościami. Począwszy od zajęć siłowych, przez walkę wręcz, a na
krajobrazach strachu kończąc. To wtedy też, Tobias zamienia się w legendarnego Cztery. Bo, z tego co już
wiemy z dalszych części, chłopak ma tylko (aż?) c z t e r y lęki. Wtedy też
pozostali transferzy, którzy do tej pory pogardzali chłopakiem, odczuwają do
niego wszelki respekt. Cztery stał się najlepszy w swojej grupie, tak, że z
końca grupy dotarł aż na podium gdzie zdobył uznanie swojej grupy jak i liderów
Nieustraszoności.
„Panika i przerażenie to nie jedyne rodzaje strachu.
Są głębsze odmiany, dużo potworniejsze. Takie jak groza i głęboki,
wszechogarniający lęk.”
Tobias, czy też Cztery, zdobył coś więcej niż uznanie
– zdobył pierwszych w życiu przyjaciół, którzy wspierali go na każdym kroku, a
prawdopodobnie, gdyby zaszła taka potrzeba, oddaliby za niego życie. A gdyby
tego było mało to nieżyjąca matka wraca do żywych – i dodatkowo miesza synowi w
głowie.
Jak poradzi sobie z tym wszystkim Cztery, gdy za chwilę ma poznać
miłość swojego życia?
Jak postąpi zanim pozna Tris? Tego dowiecie się czytając prequel serii Niezgodna.
„Nie jestem już dzieckiem, żeby potrzebować pocieszenia.
Nie jestem już dzieckiem, żeby wierzyć, ze wszystko się ułoży.”
Co też mogę powiedzieć na temat tego przed-seryjnego
utworu? Na pewno to, że cieszę się, iż pani Roth porzucił swój pierwotny zamysł
wpierw wydania tego. Książka Cztery
to dobry prequel serii, ale ewidentnie widać, iż jest pisany na fali
popularności serii Niezgodnej co, aż
zbytnio razi w oczy. Z całą moją sympatią do postaci Tobiasa, powiem, że
naprawdę dobrze się to czytało. Cieszyłam się czytając to jak z Sztywniaka
staje się Cztery, a następnie Tobiasem. Ta metamorfoza i ewolucja postaci
raduje moje skołatane serce. Jednak, naprawdę, irytuje mnie świadomość, że
historia ta została wydana jedynie dlatego, by zarobić więcej. To jedyny ból
mojej duszy. Ach, no i nie zapominajmy o tym, że konieczne było pokazanie tego
jaka to Tris jest przewspaniała dla Tobiasa. (Tak, zdaję sobie sprawę, że nie powinnam
ironizować w recenzji, ale naprawdę nie mogę się powstrzymać.) Czy warto czytać
według mnie? Dla fanów serii – owszem, ale jako ostatnia książka. Dla ludzi
postronnych – owszem jednak najlepsze są okresy: Transfer, Nowicjusz oraz Syn.
Jeżeli ktoś nie potrafi zdzierżyć odrobiny M. Sue w portkach tudzież panny Tris
– radzę odpuścić sobie ostatni okres tj. Zdrajca.
Treść:
7/10
Styl:
8/10
Okładka:
10/10