21:50

PRZEPREMIEROWO! [12.] Najlepszy powód, by żyć - Augusta Docher

Tytuł: „Najlepszy powód, by żyć"



Autor: Augusta Docher


Data wydania: 27.09.2017


Wydawnictwo: Znak (OMG Books)


Liczba stron: 361


Moja ocena: 9/10



Muszę się zmierzyć z moim ciasnym życiem, w którym nie ma ani kropelki nadziei, że kiedyś wszystko, co złe, przeminie. Zniknie i rozpadnie się w proch, który rozwieje mocny poryw wiatru..."


Wpierw – zanim zaczniemy prawdziwą recenzję – pragnę podziękować Wydawnictwu Znak za możliwość przeczytania przedpremierowo tej pozycji. Na samym początku zostałam zaskoczona, że to wszystko dzieje się w Polsce wraz z polskimi realiami i młodzieżą. Nie pamiętam kiedy tak dobrze czytało mi się polskiego autora książek dla młodzieży. Bo nie oszukujmy się – jest to książka głównie skierowana do młodzieży, ale nie tylko, bo i starszy czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie.


Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, jak to jest stracić młodość w ciągu paru sekund? Albo czy wyobrażaliście sobie, że wasze życie może zmienić się w ciągu, załóżmy tak czytso hipotetycznie, jednej minuty? Otoż, pewnie nie. Za to Dominika Bąk – główna bohaterka tej powieści – tego doświadczyła. Straciła zdrowie, poczucie własnej wartości swoje idealne ciało w bardzo krótkim czasie, a to wszytsko przez to, że zaczęła płonąć.


"Biała łuna rozpościera się przed oczami, oślepia, więc zamykam oczy i zasłaniam się rękami, ale wciąż ją widzę. Nagle do mnie dociera, że się palę. Płonę i skwierczę, jestem żywą ludzką pochodnią."


I od tego momentu wszystko się zaczyna. Cała historia, która została opisanma w książce. Dominika ma wypadek i jej ciało zostaje poparzone w ponad połowie przez co jej życie zostaje utrudnione, a jej ojciec zostaje wysłany do zakładu karnego. Bo to on spowodował ten pożar w którym ucierpiała młoda dziewczyna. Ponad to jest jeszcze Marcel Leśniewski buntownik z wyobru oraz jego starszy brat – Tomasz, lekarz. I to z początku Tomek miał być z Domi, ale pewne przypadki powodują, iż to Marcel wiąże się z Domi. Choć nie jest to takie oczywiste, bo ich związek jest, przynajmniej z początku, grubymi nićmi szyte.


W każdym razie ta historia nie tylko jest o Domi i jej wypadku, ale przede wszystkim o miłości. Spytacie się – ale jak to? A tak to! Jest to miłość z początku delikatna, krucha niczym skóra głównej bohaterki, zaraz po przeszczepach. Jest to o miłości partnerskiej, bezinteresownej, taką jaka obdarza się dziecko zaraz po urodzeniu, nie oczekując niczego w zamian. Jednak – jest to miłość nad wyraz dojrzała podczas której pojawiają się trudności i to one są momentami zwrotnymi całej tej historii.


"Teraz oparzenia się zagoiły, blizny zbladły, mięśnie podudzia jako tako pracują, ale czy to coś zmienia? Nie. To niczego nie zmienia, bo wewnątrz, w sercu, nadal mam martwicę. I tak będzie długo, o ile nie zawsze."


Jest to też opowieść o przyjaźni, o miłości tej braterskiej, miłości w rodzinie oraz o zaufaniu. O rzeczach, których każdy chce doświadczyć, aby poprawnie funkcjonowac na tym świecie. Uważam, że naprawdę jest to nieźle przedstawione. Szczególnie relacja braterksa, bo osobiście często tak rozmawiam z moim młodszym rodzeństwem. Na luzie, często się wyzywamy od najgorszych, ale niech ktoś tylko podniesie na nich głos, to zamieniam się w potwora.


Wróćmy do książki.


Na samym początku powiedziałam, że bardzo trafne jest porównanie Najlepszy powód, by żyć oraz Ponad Wszystko. Dlaczego? Otóż – zarówno Mad jak i Domi są to dziewczyny zamknięte w domu, izolowane, chociaż obie robią to bardziej lub mniej chętnie i z różnych podbudek. Obie chciałyby coś zmienić w swoich życiach, ale przez strach przed otaczających je światem, nie mogą lub nie potrafią tego zrobić. Po za tym – wspólnym elementem są chłopcy, albowiem Oli oraz Marcel to buntownicy, chłopcy wypisujący się z kategorii "dobrze wychowawnych dżentelmentów". Jednak – dziewczyny, przyznajcie szczerze – która z Nas nie chciałaby mieć takiego swojego, prywatnego buntownika? Obie pary muszą rozmowiać, z większymi i mniejszymi efektami, ale zarówno Mad jak i Domi szybko zakcohują się w swoich buntownikach, mimo, że obie starają się tego nie robić. Nie chcą być zranione, ale, cóż, na tym polega życie i obie maja sporo jeszcze do przeżycia.


"Obrazek przedstawia coś dziwnego, ni to meduza, ni to ośmiornica. Trochę podobne do nieudanego racucha. Ma osiem wypustek, owalną plamę na środkuz drugą ciemniejszą, też w centrum. Zduszam śmiech , bo doktor Marcin dorysował temu czemuś oczka, a dwie dolne wypustki maja małe buciki. Pod rysunkiem podpis: Fibroblasty pozdrawiają Szanowną Dyrekcję."


Niech was nie zmyli to, że jest to książka głównie skierowana do młodzieży. Uważam, ze jest ona naprawdę bezpośrednia w opisach, a także bardzo wulgarna (pozdrawiam Marcela, który klnie jak najęty). Jednak czy to źle? Nie. Twierdzę, że czasem umiejętnie rzucone przekleństwo dodaje tylko ognia do historii, a czasem niektóre postacie, aż się proszę o to by wepchnąć w ich napisane gardziołka wulgaryzmy. Najlepszy powód, by żyć to taka książka, która sugeruje by zrobić tak zwaną "bucket list" czyli listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią i zacząć ją spełniać. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy coś może nam się stać (ale lepiej odpukać w niemalowane).


Po za tym – parsknęłam śmiechem przy słowach "spierdolina umysłowa". I śmiałam się dobre 10 minut, bo to takie prawdziwe i popularne stwierdzenie w dzisiejszych czasach. Nie mogłam prawie przestać! Ogólnie jest dużo odnośników do współczesnej popkultury, a także slangu młodzieżowego i ich zachowania, i zdecydowanie mnie się to podoba. Lubię, gdy to co czytam, ma tak wiele ze świata realnego w sobie zawartego. Wtedy też książka jest autentyczna i bliższa czytelnikowi niż można było się tego spodziewać. Dlatego za to idzie dodatkowy plus. Za tę autentyczność.


"Gdy dajesz komuś szansę, prawdopodobieństwo powodzenia jest większe, niż gdybyś tej szansy nie dała."


Najlepszy podów, by żyć jest to pierwsza część historii. Ile będzie konkretnie, nie wiem, ale zdecydowanie chciałbym mieć dostęp do następnych części, bo chcę wiedzieć co się stanie ze związkiem Domi i Marcelem, po tak zakręconym zakończeniu tej historii... Po za tym – to naprawdę dobra książka, mimo dramatu na którym się opiera, daje mi ona nadzieję na lepsze jutro. W końcu – jestem młoda, zdrowa, więc zawsze wszytsko jakoś się ułoży, prawda? To też – za nadzieję, którą dostaję od autorki tejże książki leci kolejny plus.


"Kim jestem, żeby ci mówić, jak masz żyć?"


Jeszcze raz: ogromne dziękuję dla Wydawnictwa Znak za umożliwienie (i zaufanie mi w kwestii recenzji) przeczytania tej książki przed premierą. Jesteście super!

Treść: 10/10
Styl: 9/10
Okładka: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Mycha czyta i recenzuje , Blogger