Tytuł:
„Musimy
coś zmienić”
Autor:
Sandy Hall
Tłumaczenie:
Małgorzata
Rymsza
Data
wydania: 2015
Wydawnictwo:
Pascal
Liczba
stron: 287
Moja
ocena: 6/10
„Zaczynam
swoją typową przemowę wygłaszaną z okazji rozpoczęcia kursu i
równocześnie rozdaję programy nauczania. Robię to automatycznie i
próbuje przy tym wyłowić dwoje studentów, którzy tworzyliby
idealną parę. Mam do tego talent.”
Powiedziała
Inga, czyli wykładowczyni kreatywnego pisania na Uniwersytecie do
którego uczęszczają główni bohaterowie tej historii. A co to w
ogóle za historia? Przyznam szczerze, że dość niezwykła. Mamy
tutaj zakręconą i nieźle pokręconą historię miłosną pomiędzy
dwojgiem ludzi. Jeżeli jeszcze nie wiecie – a jestem pewna, że
wiecie, bo swego czasu była to dość głośna pozycja, szczególnie
na bookstagramie – historię tę opowiadają nie główni
bohaterowie, ale czternaście różnych ludzi, zwierząt i
przedmiotów łącznie!
„Widzę
dziewczynę jedzącą orzeszki ziemne. Uwielbiam fistaszki. Orzechy,
orzechy, orzechy. […] Staję na tylnych łapkach. Ona do mnie mówi!
Nikt nigdy ze mną nie rozmawia. Chciałabym znać ludzki język i
jej odpowiedzieć.”
Mamy
tutaj historię Gabe’a oraz Lei, którą opowiadają między innymi
brat Gabe’a – Sam – przyjaciele Lei i Gabe’a – Marbiel,
Casey, Danny oraz ludzie zupełnie obcy im tacy jak: dostawca
chińszczyzny, kierowca autobusu, kelnerka czy baristka.
No
okej, wiecie już
kto opowiada większość i zdajecie sobie sprawę, że to historia
miłosna. Jednak nie wiecie jeszcze tego, że jest to swego rodzaju
dość nieśmiała miłość z którą nie jeden człowiek spokojnie
mógłby się utożsamić. To historia dwójki ludzki, którzy non
stop się mijają, określają siebie wzajemnie pół-słówkami, a
czasem nawet ranią się swoimi zachowaniami. Jest to historia, którą
może kiedyś opowiedzieli ci dziadkowie, jak to dziadek i babcia
poznali się na studiach i jak to oboje byli nieśmiali, że
wszystkie działania ku przyszłemu związku musiały być prowadzone
przez ich przyjaciół.
„-
Podoba mi się niejasność tej wypowiedzi – mamrocze Casey. - To,
jak nadużywają „cosia”, jest imponujące.
-
Zgadza cię. Zacząłem pić za każdym razem, gdy mówią „coś”
- mówi Sam.”
Zarówno
Gabe i Lea są uroczy, ale równocześnie strasznie
nieśmiali co utrudnia im komunikację. W dodatku Gabe ma poważny
sekret, który może zaważyć na przyszłości ich hipotetycznego
związku. Co do głównej – czysto hipotetycznej – pary. Niektóre
ich działania powodują we mnie chęć uderzenia głową o ścianę,
z bardzo odległego rozbiegu. To co Gabe i Lea robią jest niekiedy
tak infantylne i (tak po prostu) głupie, że nie wierzę, iż
naprawdę są to ludzie dorośli.
„To
było krępujące. Ale, mój Boże, oni są tacy uroczy.”
Mimo,
że przeczytałam tę historię praktycznie na jednym wdechu – z
małymi przerwami na zebranie własnych emocji – to nie jestem do
końca przekonana do formy w jakiej została opisana dana sytuacja.
Owszem jest to ciekawa i innowacyjna metoda, jednak czegoś mi w niej
brakuje. Może to być ostatni rozdział z perspektywy głównych
bohaterów? To mogłoby być super podsumowanie całej historii.
Zdecydowanie.
Jeżeli
macie tak z trzy godziny wolnego, nie macie co zrobić z życiem, to
śmiało możecie sięgnąć właśnie po „Musimy
coś zmienić” bo uroczych historii miłosnych nie da
się nie lubić i odmówić. Każdy tego potrzebuje, nawet
zatwardziałe serce. Nawet jeśli niektóre teksty są wyświechtane
i trochę infantylne – książka wciąż ma w sobie jakiś
specyficzny urok.
Po
za tym – czy Wam też okładką Musimy coś zmienić
przypomniała okładkę
Eleonora i Park?
Czy to tylko ja?
Treść:
6/10
Styl:
6/10
Okładka:
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz